Głównym kierunkiem terapii ludowych było leczenie ziołami.W dawnych czasach nasi przodkowie uważnie przyglądali się środowisku i stopniowo nauczyli się znajdować wokół siebie naturalne lekarstwa na zwykłe codzienne dolegliwości, poprzez wypracowanie odpowiedniej pory zbierania, odpowiedniej metody suszenia, czy przechowywania, oraz co najważniejsze odpowiedniego stosowania zebranych roślin.
Źródła: własne, artykuł z 10 grudnia 2021 Iryna Ignatenko
Już wtedy ludzie z obserwacji wiedzieli, że substancje aktywne są wytwarzane i gromadzone w roślinach. Mało tego, że ich stężenie zmienia się w poszczególnych okresach ich rozwoju, dlatego właśnie przypisano czasy zbiorów. Również część rośliny ma tutaj spore znaczenie, czy jest to korzeń, liść czy kwiat. Liście zbierano zwykle przed kwitnięciem, część podziemną, czyli korzenie i bulwy zbierano jesienią lub wiosną, natomiast kora była zbierana podczas ruchu soków na wiosnę, a nasiona i owoce w okresie ich dojrzewania. Kwiaty natomiast zaleca się zbierać na początku kwitnienia. To właśnie przed wieloma laty wypracowano znane dziś metody suszenia ziół, które znamy dziś jak suszenie w suchym, ciemnym, dobrze wentylowanym miejscu i w żadnym wypadku na słońcu.
Zioła umieszczano w bawełnianych woreczkach, kartonowych lub drewnianych pudełkach wyłożonych czystym papierem, a także w szklanych słojach z wieczkami. Okres przydatności do spożycia surowców leczniczych na zioła wynosi 1 rok, czyli do momentu pojawienia się świeżego ziela. Natomiast na owoce i nasiona przewidywano dwa lata lub więcej. Na terenach dawnej Ukrainy sporządzano z roślin różne preparaty lecznicze, w szczególności do użytku wewnętrznego, takie jak wywary, nalewki, soki, proszki oraz zewnętrznego takie jak kąpiele, lewatywy, balsamy, okłady, maści. Naszym przodkom znane było działanie wielu ziół takich jak piołun, mięta, łopian, wiesiołek, waleriana, konwalia, serdecznik, weronika lekarska, rumianek i wiele innych.
Oprócz różnego rodzaju mikstur zaczęto stosować również lecznicze właściwości drzew. Szczególnie popularne były brzoza, dąb, orzech, kalina, sosna, olcha, wierzba. Na przykład sok brzozowy, nalewki na wodzie lub wódkę z liści brzozy stosowano jako lekarstwo na kaszel. Nalewkę z pąków brzozowych stosowano na bóle reumatyczne i jako środek gojący rany. Kora dębowa miała szerokie spektrum właściwości leczniczych, w szczególności stosowano ją do płukania gardła lub przy chorobach błony śluzowej jamy ustnej oraz przy bólach zębów.
W praktyce lekarskiej naszych przodków szeroko stosowano również właściwości warzyw, wśród których oczywiście czosnek i cebula zajmowały pierwsze miejsce przede wszystkim przeciw przeziębieniom. Do celów leczniczych stosowano również inne warzywa takie jak ziemniaki, marchew, buraki, kapustę. Tarte surowe ziemniaki stosowano na ropnie, miejsca ugryzień przez osy lub pszczoły, ale również na oparzenia czy bóle pleców. Gorące ziemniaki nakładano również na nogi lub na klatkę piersiową podczas przeziębienia. Wykonywano również inhalację nad gotowanymi gorącymi ziemniakami.
Kolejną ważną grupą roślin w lokalnym lecznictwie zajmowały dzikie jagody takie jak maliny, truskawki, borówki, borówki brusznice oraz grzyby. Na przykład jagody stosowano na biegunkę, obniżoną kwasowość soku żołądkowego, kamienie nerkowe i anemię. Rany ropne leczono suszonymi borowikami. W tym celu grzyby moczone w wodzie lub w mleku i nakładano na ranę.
Stosowano jednak produkty pochodzenia nie tylko roślinnego. Szerokie zastosowanie w medycynie ludowej miały również środki pochodzenia zwierzęcego. Znany jest przepis na picie gorącego mleka z różnymi dodatkami na przeziębienie takimi jak masło miód, jajka, pieprz. W leczeniu stosowano również tłuszcze zwierzęce na przykład świńskie, psie, borsucze, gęsie i inne. Nacierano je głównie przy przeziębieniach, stosowano jako środki lecznicze na rany i ropnie. W mniejszym stopniu stosowano leki pochodzenia mineralnego najczęściej była to czerwona glinka i sól. Z gliny robiono kompresy na skręcenia i siniaki, z soli natomiast gorące okłady na przeziębienia nakładano na gardło i nos.
Tomasz Mrozek Gliszczyński